POSTANOWIENIE

Postanowiłem pewnego dnia
Odnaleźć w tobie duszę
Ubrałem roboczy kombinezon
zebrałem niezbędne narzędzia
i prowiant na trzy dni
Powiadomiłem też moją żonę
że sam służbowy wyjazd.
Tego samego wieczora
przystąpiłem do pracy.
Przekopanie się przez warstwę
szminki i pudru
zajęło mi niespodziewanie długi czas
za to przez pokład twego intelektu
pomknąłem jak torpeda.
Świtało za oknem kiedy znalazłem się
w samym środku twego 'JA'.
Było tam ciemno i dlatego nie mogę
twierdzić z całą pewnością, że
było także pusto.
Ale za pełno też nie było.
zacząłem macać.
To co wyczuwałem pod palcami
przypominało wszystko, tylko nie duszę.
Macałem dalej.
Zacząłem odczuwać wyraźną przyjemność
Pojawiała się w trakcie mojej pracy
i ustawała w momencie jej przerwania.
Pracowałem więc bez ustanku.
wreszcie natrafiłem na coś bardzo małego
i bardzo bezradnego.
miało sześć nóżek i uparcie milczało.
A jednak.
Wracałem do żony z duszą na ramieniu.
Sąsiedzi pokazywali na mnie
dwoma rozstawionymi palcami.

Cicho, rozchylają się fałdy twego nieludzkiego płaszcza
Cicho, rozmnażają się pod nim robaki zdarzeń
Cicho, krasnopióry demon pęcznieje w takt twoich palców
Cicho, pulsuje krew zbudzona twoim zapachem
Cicho, zbliżają się do siebie dwa rozkołysane cienie
Cicho, nóż przeznaczenia wnika w mięso przeobrażeń
Cicho, nadlatuje ptak mojej nadziei
Cicho, bo przyjdzie Zdzicho

XXX I
Noszę w swoim worku błękitną nadzieję pręcika
I pozwalam dotykać się
dyszlem mojej wyobraźni
i wtedy otwierasz
czarną bramę niepamięci
na wezwanie oszalałego z bólu ogórka,
który podniósł się pomimo ciężaru winy
Potem spływa po tobie fioletowa
oślizgłość czasu przedwcześnie napuszonego
i nic to, że trzymasz w swoich dłoniach
korzeń mądrości
skoro twoje usta splamione są deszczem moich
złych myśli
Dlaczego muszę na to patrzeć
będąc niewidomym od urodzenia.

XXX II

Dlaczego przy końcu jesieni
żyję jeszcze szrapnelami ułudy
choć pełna miska twoich ud
umyka z moich rąk
wyciągniętych do ataku
na kolejne piętro twojej kolaboracji.
Dlaczego żadna noc nie jest dla ciebie
zbyt długa
kiedy padam bez zmysłów i bez czucia
zadławiony okrwawioną pomarańczą
minionej godziny.
Dlaczego twój śmiech tak mnie przeraża
jak nowo otwarte pudełko
kremu N I V E A,
którego zużywamy zbyt dużo
jak na nasze potrzeby
i nasze dochody.
Dlaczego nie poddajesz się
przeznaczeniu,
którego pierwowzór podsuwam ci
przed oczy
obolałe od patrzenia na to
co usiłuję ci
włożyć w usta.

WIZYTA

Wczoraj odwiedził mnie
mój sąsiad
i pokazał twoją fotografię
Byłaś zupełnie naga
Odwróciłem się do ściany
a wielka, słona i lepka
łza
potoczyła się po moim
policzku
po piersi
po brzuchu
po podbrzuszu
po...
W tym momencie
ktoś zapukał do drzwi
Jeszcze jedno niespełnienie